Futura – bohaterka całego zamieszania jest dosłownie wszędzie. Na szyldach znanych marek, tablicach ostrzegawczych, a nawet wylądowała na Księżycu! Dzielnie walczyła z konsumpcjonizmem, nazizmem i seksizmem. Wielokrotnie okradana z oryginalności i kopiowana, jednak wciąż używana i szanowana przez wielu artystów. Można pomyśleć, że historia kroju pisma jest nudnym i bezsensownym tematem. Jednak projektując logo, okładkę książki czy inne dzieło powinniśmy poznać historię i funkcję danego kroju, aby uniknąć niepotrzebnej wtopy. Dlatego, aby zapoznać się z tematem powstała dla Was recenzja książki – Wystrzegaj się futury – Douglas Thomas.
Pierwsze wrażenie
To co ujrzałam zaraz po otwarciu paczki z księgarni online to czarna okładka z jaskrawo-różowym grzbietem oraz białym tytułem. Książka posiada 208 stron z czego 186 to właściwa treść. Papier jest bardzo przyjemny w dotyku i stosunkowo gruby. Pozycja napakowana jest treścią, ale posiada także mnóstwo ilustracji. Książka jest nieco mniejsza niż format A5 dzięki czemu świetnie sprawdzi się w podróży. Grzbiet lektury przygotowany jest na intensywne użytkowanie – jest on szyty i klejony przez co wydaje się być solidny.

Wydawnictwo Karakter znane jest z pięknie wydanych książek i w tym przypadku też mnie nie zawiodło. Odpowiednio dobrana para krojów pisma, odpowiednia ilość światła i akcent kolorystyczny sprawia, że książkę nie tylko dobrze się czyta, ale również przyjemnie się ją ogląda. Jeśli chodzi o ilustracje to znajdziemy tam nie tylko zdjęcia, ale również zestawy różnych odmian Futury, a także grafiki obrazujące różnice w budowie poszczególnych znaków. Książka jest bogato ilustrowana, ale nie są one wciśnięte na siłę.
Co znajdziemy w środku?
Wystrzegaj się futury Douglasa Thomasa podzielona jest na osiem rozdziałów, a każdy rozdział dotyczy innego problemu z jakim spotykała się Futura. Autor bardzo fajnie przechodzi między rozdziałami dzięki czemu łączą się one w całość nie dając wrażenia, że skaczemy po tematach.
Thomas swój wykład zaczyna od „zasady projektowania”, którą wpajano nie tylko jemu, ale także innym studentom. Zasada ta miała zabraniać używania Futury w projektach. Autor w książce stara się wytłumaczyć to zagadnienie i odpowiedzieć na pytanie „dlaczego nie?”.
Douglas Thomas dokładnie opisuje historię i mechanizmy, które miały wpływ na Futurę. Z książki możemy dowiedzieć się kiedy i jak powstała Futura, jakie było jej przeznaczenie, a także jak wykorzystywana była przez projektantów na przestrzeni lat. Poznajemy jej niezwykłą i bogatą historię, ale również wątki polityczne, w której Futura brała udział.

Mimo, że autor książki opisuje tylko jeden krój pisma i często jego nieudane kopie to nie boi się zarzucić innym projektantom ignorancji przy dobieraniu fontów w swoich projektach. Zarzuca im bezmyślne stosowanie Futury w rebrandingach (bo ładnie wygląda), która z punktu widzenia jej historii wydaje się w tym wypadku głupim pomysłem.
Autor w swojej książce zdradza mnóstwo ciekawostek „z życia Futury”, o których w zasadzie mało projektantów wie. A szkoda, bo to sprawia, że na taki krój pisma zaczyna się patrzeć trochę inaczej.
Książka tylko dla typosnobów?
„Wystrzegaj się Futury” Douglasa Thomasa czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nie jest to raczej podręcznik, z którego będziecie czerpać wiedzę na temat typografii. Jednak otwiera ona oczy na pewnie aspekty i mechanizmy, na które na co dzień nie zwracamy uwagi. Książka ma za zadanie wzbudzić czytelnika do refleksji oraz uwrażliwić na pewne detale w projektowaniu. Lektura powoduje, że na typografię patrzymy nieco inaczej niż dotychczas i przy wyborze kroju do projektu nie kierujemy się tylko jej wyglądem.
Książkę – jako ciekawostkę mogę polecić nie tylko projektantom, ale również osobom nie związanych z branżą. Jeśli interesujesz się historią, to na pewno znajdziesz w niej coś dla siebie. Jednak zdecydowanie jest to książka dla miłośników typografii, którzy potrafią i lubią wyszukiwać w jej budowie najmniejszych detali.
Książkę “Wystrzegaj się Futury” możesz kupić tutaj.
Zobacz inne artykuły:
Recenzja książki Mick Szalone życie i geniusz Jaggera
Jak przestałem kochać design – Marcin Wicha – recenzja